Moze zaczne od poczatku


07 listopada 2014, 13:21

Nie bede sie przedstawiac, podawac swoich danych, bo nie sadze by bylo to konieczne. Nie bede tez prawic moralow, kazan, bo nie o to mi chodzi. Nie jestem kolejna rozhisteryzowana nastolatka, majac na celu zwrocic swa uwage. Jestem dorosla kobieta, majaca dziecko i narzeczonego, lecz przeszlosc caly czas jest w mojej glowie. Wszystko bylo pieknie, do czasu, zaczelo sie w gimnazjum ( do dzis uwazam, ze powinno byc ono zlikwidowane, bo nie pomaga, tylko szkodzi w rozwoju uczniow). Nowa szkola, nowi znajomi, nowe otoczenie, wszystko bylo nowe. Posrod tych nowosci ja, sama, bez znajomych ze starej szkoly, bez jakiegokolwiek wsparcia, rzucona na gleboka wode. Co mialam zrobic? Trzeba bylo sie zebrac w sobie i przelamac niesmialosc, aby sie zaprzyjaznic z innymi. Wbrew pozorom nie poszlo zle, ludzie okazli sie w porzadku, sympatyczni, pelni energii, zywiolowi. Sama szkola tez byla ok, nawet nauczyciele w niej uczacy byli super, nic dodac nic ujac. Ale problemy zaczely sie na podworku. Poznalam nowych znajomych, ktorzy wowczas imponowali mi, bo byli starsi, lepsi, bardziej doswiadczeni przez los i zycie, mieli dostep do roznych uzywek (alkohol, papierosy, narokotyki), wtedy uwazalam, ze mi tez nalezy sie cos od zycia i czemu by tego wszystkiego nie sprobowac, skoro oni moga to ja tez. W koncu jestem mloda i moge wszystko. Tak wtedy myslalam, czulam sie wolna, swobodna i uwazalam, ze nikt nie moze kierowac moim zyciem, zwlaszcza rodzice. Na nich wtedy zwracalam najmniejszą uwagę. Starzy znajomi odwrócili się ode mnie, ale mi to nie przeszkadzało, bo wiedzialam, ze mam nowych, lepszych, wiec po co mi tamci. Przeciez oni nie umieli mi zapewnic takich rozrywek jak moi nowi znajomi. I wtedy zaczelo byc po gorke....

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz